Bella:
Do klasy biologicznej szliśmy w milczeniu gdy Edward się zatrzymał i powiedział:
-Bello co powiesz na wagary?
Spojrzałam na niego chcąc się upewnić,że nie żartuję.
-No co?Jak coś to powiemy,że źle się poczułaś-dodał z uśmiechem
-Ok,ale jak dostaną się do domu reszta?-zapytałam
-Rosalie przyjechała samochodem.No Bells i tak miałaś dość-przekonywał mnie dalej
-Dobra,a gdzie jedziemy?-zapytałam
-Niespodzianka-odpowiedział i wyszliśmy z szkoły.
No tak on jak coś sobie wymyśli to zawsze nic nie che nic powiedzieć.Zawsze te niespodzianki.Jak ja nie cierpię niespodzianek i on o tym doskonale wie.Myślałam tak gdy usiadłam na miejscu pasażera.Po chwili usiadł koło mnie Edward i ruszyliśmy...Gdzie nie wiem!
*
-Gdzie ty mnie do cholery jasnej prowadzisz?-zapytałam po raz tysięczny.
-Niespodzianka.-odpowiedział z cierpliwością.Ta niespodzianka.
Cholerny Cullen. Najpierw przez godzinę jechaliśmy samochodem,a gdy staną gdzieś przy lesie powiedział,że teraz musimy iść pieszo.I tak idziemy jakieś pół godziny.Nagle Edward zatrzymał się i się rozejrzał z uśmiechem.
-No jeszcze parę kroków .Bello dasz mi na chwilkę twoją apaszkę?.-powiedział.-Zaufaj mi-dodał gdy spojrzałam na niego niepewnie. Westchnęłam tylko i dałam mu apaszkę,a on zawiązał nią moje oczy.
-Co ty wyprawiasz?-zapytałam mocno wkurzona.
-Oj Bello,nic takiego.Teraz będę cię prowadzić.Ufasz mi?
-Tak.-powiedziałam i Edward zaczął mnie prowadzić.Szliśmy tak parę kroków i stanęliśmy.Poczułam aż Edward mnie puścił.
-Możesz zdjąć apaszkę.-rzekł,a ja zrobiłam jak kazał i rozejrzałam się po polance.
Choć mamy początek września to na niej było mnóstwo,przeróżnych kwiatów.Nawet rosły na niej dzikiej róże,które bardzo lubię.Mniej więcej przez środek polanki przepływał mała rzeczka.Na prawym brzegu były powalone drzewa.Oczywiście wokół niej rosły drzewa.Polanka na tą porę roku była bardzo kolorowa i bardzo piękna.
-Jest przepiękna.-powiedziałam,gdy spojrzałam na Edwarda,który trzymał mały bukiet z róż.
-Ciesze się,że ci się podoba.-powiedziała z uśmiechem-A to dla ciebie-dodał dając mi bukiecik.
-Dziękuję-rzekłam i dałam mu buziaka w policzek.A on jeszcze bardziej się uśmiechnął.
Edward:
Przywiozłem Belle na tą polankę bo sam miałem dość Mike,który przez cały dzień próbował umówić z moją przyjaciółką. Gdy widziałem jak on rozmawiał lub uśmiechał się do Belli to miałem chęć go rozszarpać.Oczywiście Jasper musiał zobaczyć,że jestem wkurzony, no i stwierdził,że jestem zazdrosny.A jak tłumaczyłem temu idiocie,że nie podoba się tylko,że Newton się koło niej kręci to mnie wyśmiał.
-Edwardzie!!!-usłyszałem podniesiony głos Belli
-Tak?-zapytałem
-O czym myślałeś jak mnie nie słuchałeś?
-O niczym ważnym-odpowiedziałem szybko. Bells chciała coś powiedzieć ale zadzwonił jej telefon.Spojrzała na niego i odebrała.
-Cześć Ross.-przywitała się z siostrą.
-...-tu coś powiedziała Ross
-Jestem z Edwardem
-...-i znowu Ross
-To nie ja to on
-...
-Ok,ok już ci go daje.-powiedziała i dala mi telefon.
-Tak Rosalie?-zapytałem
-DO CHOLERY JASNEJ DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ,ŻE ZABIERASZ BELLE!!!!-krzyknęła aż musiałem oderwać telefon od ucha.
-Ross.Spokojnie.Pojechaliśmy w pewne miejsce.Myślałem,że Emm wam powiedział-powiedziałem
-Nie nic nie powiedział.-powiedziała -EMMECIE CULLEN ZROBIĘ CI TAKIE PIEKŁO TYLKO NAJPIERW POROZMAWIAM Z TWOIM BRATEM-krzyknęła do mojego brata.-Dobra,Edward przywieź Belle całą i zdrową bo inaczej cię zabije.-to już do mnie
-Ok nie martw się-powiedziałem
-Edwardzie nie zrań ją.Pa-powiedziała i się rozłączyła.Czy oni widzą coś czego ja nie widzę?
Spojrzałem na Belle i oddałem jej telefon.
-Edwardzie!!!-usłyszałem podniesiony głos Belli
-Tak?-zapytałem
-O czym myślałeś jak mnie nie słuchałeś?
-O niczym ważnym-odpowiedziałem szybko. Bells chciała coś powiedzieć ale zadzwonił jej telefon.Spojrzała na niego i odebrała.
-Cześć Ross.-przywitała się z siostrą.
-...-tu coś powiedziała Ross
-Jestem z Edwardem
-...-i znowu Ross
-To nie ja to on
-...
-Ok,ok już ci go daje.-powiedziała i dala mi telefon.
-Tak Rosalie?-zapytałem
-DO CHOLERY JASNEJ DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁEŚ,ŻE ZABIERASZ BELLE!!!!-krzyknęła aż musiałem oderwać telefon od ucha.
-Ross.Spokojnie.Pojechaliśmy w pewne miejsce.Myślałem,że Emm wam powiedział-powiedziałem
-Nie nic nie powiedział.-powiedziała -EMMECIE CULLEN ZROBIĘ CI TAKIE PIEKŁO TYLKO NAJPIERW POROZMAWIAM Z TWOIM BRATEM-krzyknęła do mojego brata.-Dobra,Edward przywieź Belle całą i zdrową bo inaczej cię zabije.-to już do mnie
-Ok nie martw się-powiedziałem
-Edwardzie nie zrań ją.Pa-powiedziała i się rozłączyła.Czy oni widzą coś czego ja nie widzę?
Spojrzałem na Belle i oddałem jej telefon.
*
Na polanie spędziliśmy jeszcze godzinę i wróciliśmy do domu.Odwiozłem Bells a sam udałem się do domu.Emm chciał coś powiedzieć ale spojrzałem na niego i powiedziałem
-Emmett nie teraz-i udałem się do swojego pokoju,a następnie na balkon i zacząłem myśleć o Belli,o moich uczuciach i o wszystkim innym....