środa, 7 października 2015

Rozdział 21-Martwię się...

Esme:

Bardzo się martwię o Belle i Edwarda.Widać,że obydwoje przeżywają powrót Jakoba Blacka.Co prawda nie wiem co on jej zrobił bo nie chcieli mi powiedzieć.Wszyscy tłumaczą mi,że muszę o siebie dbać.Eh a wiem,że coś złego.
-Esme o czym myślisz?-zapytał mnie Carlisle.
-O niczym takim.-odpowiedziałam składając ubranka dla maluszka.Tak wiem jestem dopiero w drugim miesiącu ciąży a mam już większość rzeczy dla dziecka.A to dzięki Alice,która jest w swoim żywiole.
Dzięki Bogu,że już mnie nie ciągnie na wielogodzinne zakupy.Tylko szkoda mi Belli i chłopców,którzy się meczą na tych zakupach.
-Oj kochanie coś kręcisz.-stwierdził mój mąż-Przecież widzę jak spoglądasz na ogród gdzie znajdują się nasze dzieci z swoimi połówkami-dodał a ja westchnęłam,kogo ja próbuję oszukać przecież to widać,że coś jest nie tak.
-Za dobrze mnie znasz-stwierdziłam,składając na dziś ostatnie śpioszki.-Martwię się o Belle i Edwarda.Tak dużo przeżyli w swoim życiu.
-Kochanie dopóki oni są razem to przezwycięża wszystko co los im przyniesie.A ty masz się martwić o siebie i o nasza córkę lub syna.-powiedział obejmując mnie.
No tak coś czuję,że niedługo coś się stanie złego i boje się o moje dzieci.A przecież kobiety w ciąży mają rację.

Bella:


Martwiłam się o wszystkich a oni martwili się o mnie.Udaję,ze nie widzę tych zatroskanych spojrzeń.Tylko Edward stara się zachowywać normalnie,choć wiem,że też się martwi.Siedzę z siostrami w ogrodzie i obserwuję jak chłopcy próbują zrobić karmiki dla ptaków.
-Ciekawe,któremu się uda zrobić najlepszy-pomyślałam na głos.
-Na pewno nie Emmettowi,zobaczcie jeden podmuch silniejszego wiatru i się połamie-westchnęła Ross spoglądając na dzieło swojego ukochanego.Jego karmik był zrobiony z cienkich patyków.
-Za to zobaczcie Jasper i Edward zrobili całkiem niezły-stwierdziłam spoglądając na braci.-A tak w ogóle czemu Emm nie robi z chłopakami?-zapytałam
-Pokłócił się z nimi i jak się nie mylę zaczął naśmiewać się z Edwarda.-odpowiedziała Alice,która coś rysowała na kartce.Spojrzałam na nią i zobaczyłam szkic pokoju dla dziecka.
-No tak cały Emmett-westchnęłyśmy z Ross,po czym zaczęłyśmy się śmiać.Jak się uspokoiłam to zapytałam chochliczkę:
-Co ty tam poprawiasz?Przecież cały szkic obgadałyśmy z miało byś wszystko już w porządku.
-No tak,ale wiesz nadal nie jestem przekonana do tego,że ma być szafa a nie garderoba w tym pokoju.-odpowiedziała-No i zastanawiam się co tu zrobić.
-All wiesz,że Esme się na to nie zgodzi.Zresztą będziemy mieli tylko tydzień na zrobienie wszystkiego-stwierdził Edward,który najwidoczniej przysłuchiwał się nam od jakiegoś czasu.Alice tylko westchnęła,a ja już wiedziałam,że zrobi po swojemu.
-A co powiecie,żeby wieczorem w piątek wybrać się do klubu w Seattle?-zapytała Rosalie.
-W sumie to niezły pomysł-stwierdziła Alice.I wszyscy przytaknęliśmy ochoczo na ten pomysł.