Bella:
Obudziło mnie wparowanie Alice do mojego pokoju.Spojrzałam na nią z mordem w oczach,a ta nic sobie nie robiąc zaczęła "latać" po moim pokoju.
-Alice!Coś chcesz?!-krzyknęłam,gdy usiadłam na łóżku
-Bello,A ty jeszcze nie ubrana?Musisz zjeść śniadanie i zacząć się szykować-powiedziała ignorując moje pytanie.
-Alice jest 9,a z Edwardem mam się spotkać dopiero o 18.-westchnęłam i poszłam do garderoby po spodenki i bluzkę na krótki rękaw. Następnie udałam się do łazienki,żeby się umyć.Po 15 minutach przebrana i umyta szłam do naszej kuchni, w której czekała Rosalie z śniadaniem dla mnie.
-Cześć Ross.-przywitałam się z siostrą
-Cześć-odpowiedziała nakładając naleśniki na talerz-Nie widziałaś All?-zapytała
-Z tego co wiem to siedzi u mnie w pokoju i czegoś szuka-odpowiedziałam.-Hmm...dziękuje,były pyszne.-powiedziałam,gdy zjadłam i poszłam na górę sprawdzić co ten chochlik robi. Wchodząc do mojego pokoju nie zauważyłam All.
Pewnie poszła do siebie-pomyślałam i weszłam do garderoby zamiarem znalezienia jakiegoś ubrania na dzisiejsze spotkanie.Po jakimś czasie znalazłam niebieskie rurki, i biała bluzkę na długi rękaw z dekoltem.Do tego oczywiście czarne sandałki na niewielkim obcasie. Wzięłam wybrane ciuch i czystą bieliznę i poszłam do łazienki .Czynności w łazience zajęły mi godzinę.Weszłam czysta i ubrana do swojego pokoju,gdzie czekała na mnie Alice i Rosalie.
No to teraz się zacznie-pomyślałam.
-No to teraz się postarałaś-pochwaliła mnie All-Ale dalej twierdze,że w sukience wyglądasz lepiej.-dodała.
-All daj jej spokój z tymi sukienkami.-powiedziała Ross-No to teraz siadaj i zamknij oczy,bo mamy tylko 3 godziny-rozkazała mi
Zrobiłam tak jak mi kazała i się zaczęło. Ross zajmowała się moimi włosami a All makijażem. Po jakimś czasie pozwoliły mi otworzyć oczy i przejrzeć się w lusterku.Dziewczyny bardziej podkręciły moje loki i po bokach przypięły sówkami, do tego miałam podkreślone oczy czarną kredką i czarnym tuszem.Na policzkach miałam małe rumieńce. A usta miałam pomalowane bezbarwnym błyszczykiem nieskromnie powiedziawszy pięknie.
-Dziękuje-powiedziałam i pocałowałam siostry w policzek.
-Nie ma za co,Bello-rzekłam Alice.-Bello-powiedziała milutko i zrobiła oczka ze Shreka,które zawsze robiła jak coś chciała albo jak chciała,żebym założyła szpilki.
-Tak All-westchnęłam
-Załóż chociaż te sandałki-powiedziała nadal z swoją minką.Chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić.
-No dobra.-zgodziłam się i założyłam 10-centymetrowe czarne sandałki.Przejrzałam się jeszcze w lusterku i spojrzałam na zegarek,który wstrzymywał 17.30.
Jeszcze pół godziny-pomyślałam. Wzięłam jeszcze z garderoby bluzę dżinsowa oraz mała torebkę i zeszłyśmy na dół do salonu.
Edward:
Odkąd wstałem i zeszedłem na dół to widzę Esme uśmiechniętą,albo słyszę docinki Emmetta typu:"Szybki jesteś braciszku" albo "Jak się ożenisz z nią to będę twoim świadkiem".A ja tylko zaprosiłem Belle do kina,żeby ją bardziej poznać.
Kiedy Emm włączył marsza weselnego Esme się zdenerwowała i dała karę mu miesięczną na motocykl oraz samochód,co pomogło bo nie denerwuję mnie już.
Tak gdzieś kolo 14 wpadła do nas Alice i wtedy się zaczęło.Oczywiście najpierw przywitała się ze wszystkimi a potem kazała się prowadzić do mojego pokoju.Gdy weszliśmy do niego,od razu udała się do mojej garderoby i spędziła tam jakieś 30 minut.Wyszła z czarnymi dżinsami i białą bluzką na długi rękaw.
Dała mi to wszystko i powiedziała
-Masz,załóż to.-kierując się do drzwi mojego pokoju dodała-Bella lubi czerwone róże-i tyle ją widziałem.
A ja westchnąłem tylko i pokręciłem głową. Wziąłem przygotowane ciuchy i poszedłem do łazienki.Po 30 minutach zeszedłem na dół w celu znalezieniu mojej mamy.Znalazłem ją dopiero w ogrodzie,gdzie podlewała kwiaty.Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła
-Coś się stało Edwardzie?-zapytała,przerywając czynność
-Nie mamo,ale mam prośbę mogłabyś mi uciąć z trzy róże.-powiedziałem
-Oczywiście-powiedziała i ucięła mi trzy najpiękniejsze czerwone róże,które miała w całym ogrodzie.Następnie poszliśmy do jej gabinetu,gdzie przyozdobiła je i z psiukała jakimś preparatem,żeby mogły dłużej postać w wazonie.
-Dziękuję,mamo-powiedziałem i pocałowałem ją w policzek .Spojrzałem na zegarek,który wskazywał 17.50.Gdy wychodziłem z domu usłyszałem tylko,żebym nie wracał późno.Wsiadłem do mojego volvo i podjechałem pod dom dziewczyn.Gdy zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem z różami w reku aż ktoś mi otworzy. Po chwili otworzyła drzwi Alice.
-Wejdź Edwardzie-powiedziała głośno -Widzę,że wziewałeś pod uwagę to co ci powiedziałam,wychodząc od ciebie-to już powiedziała ciszej,a w tym samym momencie weszła Bella z Ross.
-Cześć-przywitałem się z dziewczynami.-Proszę to dla ciebie-zwróciłem się do Isy,która wyglądała przepięknie.
-Dziękuję.-powiedziała-Skąd wiedziałeś,że lubię róże?-zapytała
-Miałem przeczucie-odpowiedziałem z uśmiechem spoglądając na Alice
-Aha. Rosalie możesz je wstawić do wazonu?-zapytała siostrę.Ta kiwnęła głową i wzięła kwiaty.
-To co jedziemy?-zapytałem brązowooka.
-Tak.-powiedziała i wzięła bluzę oraz torebkę.
-Tylko nie wróć za późno-usłyszeliśmy All,gdy szliśmy do samochodu.
-Oczywiście-odkrzyknęła i dodała-Przeczucie,Edwarda-spojrzałem na nią a ta pościła mi oko i wybuchła śmiechem.Po chwili dołączyłem do niej.Tak śmiejąc się ruszyliśmy z pod jej domu.
Hej,dziewczyny.Oto i jet rozdział 6...Następny rozdział będzie jeszcze przed początku roku szkolnego jeśli będzie co najmniej 5 komentarzy.Taki mały szantaż...Wasza Bella:*